poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Zabawka miesiąca.

Cześć!

 Dzisiaj będzie krótko, bo z biurka łypią na mnie podręczniki i zeszyty do rachunkowości, gdyż godzina zero, czyli egzamin wypada już w sobotę (trzymajcie kciuki!). Oczywiście jako studentka z krwi i kości zrobiłam dzisiaj już wszystko oprócz zaglądnięcia do notatek, a efekty mojego nieróbstwa za chwilę będziecie mogli obejrzeć. ;)

Zima (mam nadzieję) powoli już mija, dziś u nas znowu zawitało tak dawno niewidziane słońce, ale póki co jest jeszcze dość nieśmiałe i nie daje się zaprosić na stałe do mieszkania. W ramach mojej nie-nauki postanowiłam dzisiaj wynagrodzić Maladze moją weekendową nieobecność i od rana bawiłam się z nim chyba dwie godziny wszystkimi posiadanymi zabawkami - dopóki nie padł i nie zaczął dyszeć jak pies. ;)



Jedną z naszych dzisiejszych rozrywek była tytułowa zabawka miesiąca. Co nią jest? Oto odpowiedź:

 
Wędka, którą kupiłam w Zooplusie w trzech sztukach, widniała tam po prostu jako "Bird - wędka dla kota", teraz niestety nie jest dostępna. Z tego co widziałam, jest chyba najchętniej kupowaną z wędek, dlatego znika w okamgnieniu. W opiniach klienci pisali, że jest świetną zabawką, ale koty bardzo szybko pozbawiają ją kolorowych piórek. Ja Wam powiem, że mam ją od trzech tygodni, Malaga goni za nią czasem kilka razy dziennie, gryzie szarpie - i dalej używamy wędki nr 1, dwie pozostałe czekają na swoją kolej w biurku. Szczerze mówiąc sama jestem zaskoczona, bo przerabiałam już wędki różnych kształtów i faktycznie od innych typów Malaga odrywał piórka w trybie natychmiastowym. A ta się skubana trzyma. Piórka w niej są ułożone w jakiś taki specyficzny sposób, że gdy przecinają powietrze, wirują tworząc iluzję prawdziwego ptaka. Jeszcze mi się nie zdarzyło, żeby Malagito przez tyle czasu zabawy jedną wędką nadal reagował, jakby ją widział po raz pierwszy. 
Rewelacyjny zakup, razem z torem do zabaw Catit to jego najulubieńsza rozrywka. :)

Mam dla Was filmik z dzisiejszej zabawy, sporadyczne trzęsienie obrazu musicie mi wybaczyć, bo ciężko było mi w jednej ręce trzymać aparat, a drugą energicznie wymachiwać wędką.
Oprócz nagranego filmiku, znajdzie się też parę zdjęć:

 Nie wiem z czego wykonane są te piórka, ale są naprawdę dobrej jakości i pięknie się prezentują.
 Moje ręce już nieraz się przekonały o ostrości jego ząbków. ;)
 Sfochana mina z serii "Jak zaraz nie oddasz mi mojego ptaszka, to się pogniewamy!"


I moje ulubione zdjęcie z dzisiaj:
Mały zakapior. ;) Gdyby kiedyś wymyślili pastę do zębów dla kotów, z tymi śnieżnymi ostrymi jak brzytwa kiełkami nadawałby się do reklamy jak ulał.


A Wasze zwierzaki jakie zabawki lubią najbardziej? :)

środa, 3 kwietnia 2013

Wiosno, gdzie jesteś...?

Święta, święta i po świętach... Chociaż białej Wielkanocy chyba nikt sobie nie życzył... Śnieg padał, jakby w ciągu kilku dni chciał nadrobić miesiące nieobecności, w telewizji leciał "Kevin" - brakowało jeszcze tylko świątecznej reklamy Coca Coli. ;)
Za to wczoraj - w końcu! - pokazało się u nas trochę słońca, więc humor od razu mi się poprawił, mimo że muszę już spać godzinę krócej. Malaga też skrzętnie z tej pogody skorzystał i cały dzień wygrzewał kudełki na drapaku, który specjalne ustawiłam w najbardziej nasłonecznionym miejscu pokoju.
Przygotujcie się dzisiaj na maaaasę zdjęć, bo mój aparat (niestety czy stety) robi dobre zdjęcia tylko w słoneczne dni, dlatego z wczorajszej pogody skrzętnie skorzystałam i obfotografowałam Malagę z każdej strony. :)
A oto efekty:

 Tam wyżej widać Malagę w solarium, natomiast tu mam trzy zbliżenia na jego kochaną mordkę:
W końcu miał już dość mnie kręcącej się wokół drapaka, więc zaczął chodzić po pokoju. Żeby nie było - oczywiście po zakończonej sesji dostał w nagrodę swoje ulubione przysmaki! ;) 




Będę nieobiektywna, bo to oczywiście mój kochany futrzak, ale uwielbiam jego długaśne wibrysy i te piękne, wielkie oczyska. Tego kota nie da się nie kochać. :)
Gonienie po pokoju na nic mu się zdało, więc ostatecznie wlazł do swojej ulubionej kryjówki - tunelu - ale zła pańcia dostała się z obiektywem i tam. ;)


  Na zakończenie zdjęcie Malagi na jego pierwszym drapaku (teraz dorobił się już trzech). Jak sobie pomyślę, że rok temu mógł się na tym drapaku zwinąć w kłębek i zostawało mu wokół jeszcze mnóstwo miejsca, a teraz już siedząc ledwo mieści na nim swoją doopinkę... :) Strasznie urósł, a zapowiadał się na kota w wersji mini!
Czujecie się już zarzuceni zdjęciami? ;) Ja tylko czekam aż zacznie się prawdziwa wiosna i lato, żeby znowu zacząć sobie urządzać wycieczki z aparatem, pojechać nad jezioro, do lasu... 

Wiosno, przybywaj!

piątek, 29 marca 2013

Mruczącego Alleluja!


Miaudoberek wszystkim.

Tak się akurat złożyło, że drugi post będzie wielkanocny. Malaga zdążył już powąchać wszystkie drewniane jajeczka, a i jak na kota przystało - jedno ukradł i wturlał nie wiadomo gdzie... ;) Znając go znajdzie je dzisiaj około trzeciej w nocy i radośnie zacznie je turlać po parkiecie. Kot do rany przyłóż, ot co. Byłyśmy też z mamą zmuszone pochować wszelkie ozdobne kurczątka, bo Malagito poczuł w sobie ducha ornitologa i z lubością wszystkie stojące na półkach ptaszki porywał, gryzł i chował - a kiedy ma w pysku zdobycz, wierzcie mi - złapać go to prawdziwa sztuka! Taki to już urok mieszkania z kotem, że wystrój domu trzeba przystosować do zwierzaka, bo ten na żadne kompromisy nie pójdzie - kto kota ma, ten wie. :)
Nadal też, nieważne jak bardzo próbuję, nie potrafię Malagi oduczyć łapczywego jedzenia. Dostał dzisiaj ode mnie kilka przysmaków w ramach przekonania go do chwili pozowania przed obiektywem. Poczęstowałam go między innymi snakami Dokas, które i tak muszę kroić na części, bo te rybki są długie i dość twarde, dlatego jedzone w całości stają Maladze w gardle - dosłownie smakują mu tak bardzo, że najchętniej połknąłby je w całości bez gryzienia, i przez to się krztusi (oczywiście nie uczy się na błędach i za każdym razem jest to samo). W każdym razie ten futrzasty żarłoczek nawet takich pokrojonych drobniej przysmaków nie chce zgryzać porządnie - w efekcie miałam dzisiaj świąteczne sprzątanie dwóch pawików z dywanu, a Malaga ma zarządzoną dłuższą przerwę od jakichkolwiek przysmaków. 
Kot niereformowalny.


Z okazji tych nadchodzących Świąt Wielkanocnych, życzę Wam wszystkim dużo zdrowia, zwłaszcza przy tej zdradliwej zimowo-wiosennej pogodzie, braku trosk, za to wielu powodów do uśmiechu. A Waszym zwierzakom pełnych misek, wielu głasków i całusów, a tym, które wciąż czekają w schroniskach, fundacjach, na ulicach aż ktoś je zauważy - by właśnie to się stało, by te święta przyniosły im te wymarzone domki i wymarzonych ludzi, którzy będą o nich dbać i pomogą zapomnieć co to znaczy głód, chłód i bezdomność.
Tym akcentem kończę dzisiejszy post.

środa, 27 marca 2013

Startujemy!

Witam wszystkich serdecznie!

Tak właściwie to nie pamiętam kiedy ostatni raz blogowałam. Może dlatego straciłam dzisiaj cały dzień, starając się połapać w tych wszystkich ustawieniach szablonów, czcionek, kolumn... Ach, ten mój perfekcjonizm. :) Mam nadzieję, że efekt końcowy jest zadowalający!

Jak można się zorientować po adresie tego bloga czy też jego ogólnym wyglądzie - głównym bohaterem tej strony będzie mój domowy tygrys ukrywający się w ciele małego burego dachowca (chociaż o sobie też coś wtrącę :)). Niech Was ten jego uroczy wygląd nie zwiedzie!
Gwarantuję, że zęby i pazury ma niczym najwytrawniejszy drapieżnik, moje dłonie się już nieraz o tym fakcie przekonały. ;)
Fotografowanie go stało się jedną z moich pasji, bo po prostu uważam, że ma w sobie coś takiego, że - w przeciwieństwie do mnie :) - nie wychodzi źle na zdjęciach. Poza tym ma tyle pomysłów na różne zabawy, schowki, wygibasy, że po prostu nie można tego nie uwiecznić.
Dopiero gdy Malagito zamieszkał w moim domu poznałam znaczenie sentencji "dom bez kota to tylko mieszkanie". Porównując kilkuletni okres bez zwierzaka w domu, a ostatni rok, kiedy mieszka tu Malaga, zmiana jest diametralna. Kot naprawdę działa kojąco, uspokajająco, a i potrafi rozbawić do łez, kiedy akurat ma się gorszy humor. :) Bardzo też pomaga mojej mamie, bo kiedy ja wyjeżdżam do Krakowa studiować (tryb zaoczny), dzięki obecności Malagi nie zostaje w domu sama. Inny wpływ posiadania kota w domu? Połowa (dosłownie!) mojej rodziny oraz kilkoro przyjaciół odkryło, że ma alergię na kocią sierść. :)

A wracając jeszcze do kwestii fotografii, chociaż Malagito jest bardzo wdzięcznym modelem, ogólnie lubię fotografować naturę. Przez mój obiektyw przewinęło się już wiele pięknych, niestety bezdomnych:










 

A to tylko niektóre z nich...

Przy innej okazji z chęcią pokażę Wam inne pstryknięte przeze mnie zdjęcia, nie tylko Malagi. :) A tymczasem życzę wszystkim spokojnej nocy i kotów mruczących Wam do snu.